Uczestnicy projektu AI4Youth na wycieczce do Krakowa, Oświęcimia i Tyńca

Uczestnicy projektu AI4Youth na wycieczce do Krakowa, Oświęcimia i Tyńca

W dniach 23-25 maja uczniowie klas 3a, 1c i uczestnicy projektu AI4Youth z naszej szkoły wzięli udział w wycieczce do Krakowa, Oświęcimia i Tyńca pod opieką pani profesor Hanny Pięty, pani dyrektor Jadwigi Łachety i pana profesora Jerzego Pięty. Kraków należy do miast, które ze względu na niezwykle długą i bogatą historię można odkrywać bez końca. Nigdy nie został w całości zniszczony przez wojnę lub inny kataklizm. Możemy tu podziwiać wspaniałe dzieła sztuki i budowle datowane od czasów wczesnego średniowiecza po współczesność. 
W dawnej siedzibie królów przechowywane są bezcenne pamiątki historyczne. Dodajmy, że także dziś Kraków jest jednym z najważniejszych w Polsce centrów życia naukowego, kulturalnego i rozrywkowego. Jego niezwykła, artystyczna atmosfera przyciąga co roku miliony turystów z całego świata. 
Zwiedzanie miasta Krakowa, jak się dowiedzieliśmy także miasta depozytariusza naszego godła narodowego – rozpoczęliśmy tzw. Drogą Królewską czyli szlakiem, który niegdyś pokonywały uroczyście wkraczające do miasta królewskie orszaki (od kościoła św. Floriana na Kleparzu, przez Bramę Floriańską i ulicę o tej samej nazwie, Rynek, słynną ulicę Grodzką aż na Wawel). Po drodze podziwialiśmy najwspanialsze obiekty starego Krakowa z Bazyliką Mariacką, Sukiennicami i domem Długosza na czele. Następnie profesor Jerzy Pięta, nasz pilot i przewodnik - zabrał nas również na zwiedzanie Wzgórza Wawelskiego. Odkrył przed nami m. in. największe tajemnice Katedry Wawelskiej, wspaniały renesansowy dziedziniec i leże mitycznego smoka. 
Następnie wyruszyliśmy na niezwykły spacer po słynnym krakowskim Kazimierzu. Tutaj zwiedzaliśmy część żydowską z unikatowym na skalę europejską zespołem zachowanych synagog i jednym z najstarszych na kontynencie cmentarzy żydowskich oraz chrześcijańską - z przepięknym gotyckim kościołem św. Katarzyny Aleksandryjskiej i Małgorzaty oraz kościołem i klasztorem OO. Paulinów na Skałce. To była niezwykła podróż przez różne epoki i style architektoniczne. Jednak czym innym jest sucha informacja z podręcznika a czym innym wręcz dotykanie historii. Historii, która jak się okazało może być taka fascynująca. Warto wspomnieć o ważnej dla nas wizycie przy grobie naszego patrona Juliusza Słowackiego. Ale byliśmy także przy grobie Czesława Miłosza, Adama Asnyka, Stanisława Wyspiańskiego, Karola Szymanowskiego, Jana Długosza, Wincentego Pola, Jacka Malczewskiego i najwybitniejszego polskiego matematyka – Tadeusza Banachiewicza.
Inaczej patrzymy teraz na postać naszego najwybitniejszego władcy Kazimierza Wielkiego, gdy znamy też jego zwykłe ludzkie słabości. Nie wiedzieliśmy co wspólnego z kościołem św. Katarzyny ma Graham Masterton i że życie Jana Długosza było takie barwne. Większość z nas obejrzy też pewnie „Listę Schindlera” żeby odnaleźć w filmie miejsca, które też znamy z wycieczki. Nie sposób tych wszystkich ciekawostek wymienić, bo musielibyście czytać tę relację przez 3 dni! Teraz nawet myśląc o Krakowie podświadomie dodaję Królewskie Stołeczne Miasto Kraków. Ten tytuł jest tak adekwatny! Wiele osób, które wcześniej odwiedzało to miasto, przyznało, że właściwie go nie znało. Tutaj każde miejsce, wydaje się, że nawet niemal każda nawet płyta chodnikowa - kryje jakąś niezwykłą historię.
Wrażenie zrobił na nas także nasz hotel – Szary Residence położony na szczycie wzgórza z piękną panoramą na podkrakowskie miejscowości i Bronowice, klubem jeździeckim, parkurem i stajniami. W komfortowych warunkach mogliśmy odpocząć po wyczerpującym dniu, a okazało się, że kolejne dostarczą nam nie mniej wrażeń.      
Odwiedziliśmy obóz Auschwitz, który stał się symbolem terroru i  ludobójstwa. Nie można zrozumieć współczesnego świata bez dogłębnego poznania historii tego  obozu. Edukacja w autentycznej przestrzeni poobozowej daje możliwość refleksji i dyskusji na wiele uniwersalnych tematów. Przeszliśmy bramą z repliką (oryginał został skradziony, a obecnie jest przechowywany w zbiorach muzeum) ironicznego napisu „Arbeit macht frei” wykonanego przez pierwszych więźniów obozu. Widzieliśmy ogrodzenie z drutu kolczastego i wieżyczki strażnicze. Idąc w deszczu, pomiędzy ceglanymi blokami, dobitnie czuło się atmosferę tego miejsca. W pierwszym bloku powitał nas cytat z George’a Santayana „Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie.” 
Tego, co zobaczyliśmy wewnątrz, nie da się zapomnieć. Widzieliśmy urnę z pozostałymi prochami więźniów, których łącznie w obozie było co najmniej milion trzysta tysięcy, w tym około miliona Żydów. Widzieliśmy zdjęcia esesmanów, segregujących ludzi na zdolnych do pracy i tych przeznaczonych do natychmiastowego uśmiercenia. Puste pudełka po Cyklonie B, substancji początkowo używanej do dezynfekcji, a potem do zagazowywania ludzi w komorach gazowych. Tysiące butów dorosłych i dzieci, walizki, garnki, miski, pędzle do golenia, okulary, żydowskie szaty do modlitwy i zabawki – wszystko to, co przywieźli ze sobą więźniowie, którym wmówiono, że jadą się osiedlić, rozpocząć nowe, lepsze życie. Najgorsze były jednak dwie tony (z siedmiu znalezionych przez Rosjan) włosów obciętych zamordowanym więźniom, przeznaczonych na sprzedaż i przerobienie na materiał. W kolejnych blokach widzieliśmy dokumenty, dotyczące przyjęć do obozu, wartościowych przedmiotów znalezionych w bagażach, zdjęcia więźniów. Podeszliśmy również do odbudowanej ściany śmierci, gdzie wykonywane były egzekucje, a także weszliśmy do krematorium, gdzie spalane były ciała. 
Autokarem przejechaliśmy z Auschwitz do Birkenau. Szliśmy wzdłuż rampy kolejowej, na którą wysiadali przewiezieni tu więźniowie. Na torach stał wagon. Był nieduży, przeznaczony do przewozu bydląt. W takich wagonach podróżowało po kilkadziesiąt osób, wiele godzin, bez dostępu do świeżego powietrza i wody. Weszliśmy do drewnianych baraków, w których „mieszkało” po kilkaset osób – ciemnych i zimnych oraz do „łazienek” – baraków z rowami przykrytymi betonem z otworami, gdzie nie było mowy o zachowaniu podstaw higieny czy intymności. Ziemia na której staliśmy. W czasie wojny nie rosła tam trawa, lecz pokrywało ją cuchnące błoto, zanieczyszczone przez chorych więźniów. Na kamienistej ścieżce staliśmy tylko chwilę, a czuliśmy każdy wystający kamień. My mieliśmy wygodne buty, a więźniowie stopy obwiązane kawałkiem szmaty lub drewniane chodaki... Czuliśmy ogromny ból, wzruszenie i przerażenie.
Tutaj dopiero zrozumieliśmy co tak naprawdę miała na myśli Zofia Nałkowska, gdy napisała „ludzie ludziom zgotowali ten los”. To powinna być obowiązkowa lekcja dla każdego młodego człowieka. Po wizycie w Auschwitz mieliśmy wrażenie, że wszystko jest już inne.
Mieliśmy podczas wycieczki wiele wątków osnutych wokół zwiedzanych obiektów, a ponieważ mistykiem był nasz patron Juliusz Słowacki, zwiedziliśmy też sanktuarium w Łagiewnikach – miejsce kultu św. Faustyny Kowalskiej i patronki jednej z naszych grodziskich parafii. Jednak szczególne wrażenie wywarł na nas klasztor w Tyńcu. Zanim tam dotarliśmy nasz przewodnik zadbał, byśmy poznali dokładnie regułę św. Benedykta z najdrobniejszymi detalami dnia codziennego mnichów i wprowadził nas w klimat klasztoru torturując nas chorałami gregoriańskimi  Mi osobiście spodobało się określenie, że tutaj bije serce polskiego chrześcijaństwa. Zrozumiałam to wchodząc do benedyktyńskiej księgarni. Pewnie mało kto wiedział, że to właśnie tynieccy benedyktyni przełożyli Biblię tysiąclecia. Tutaj dowiedziałam się, co to znaczy philokalia.  Nam, Słowianom, więcej powie rosyjski zastępnik tego słowa: dobrotolubije – umiłowanie dobra. Greckie pojęcie ma nieco szerszy krąg znaczeń, bo kállos to nie tylko dobro, lecz również piękno. Dla Greków jasne było, że dobro i piękno są ze sobą ściśle związane. Philokalia zatem to ukochanie tego, co dobre – ale i piękne. „Piękno zbawi świat” – taki pogląd miał wyrażać Dostojewski, sam pozostający pod wpływem duchowości chrześcijańskiego Wschodu. Wspomniane słowo posłużyło za tytuł antologii tekstów poświęconych ascezie i modlitwie. Tynieccy benedyktyni, upowszechniają w zachodnim chrześcijaństwie to, co uważają za najważniejsze w kształtowaniu duchowej drogi człowieka - potrafią dostrzec pokłady mądrości w naukach dawnych mnichów. 
Jeżeli odnieśliście wrażenie, że tylko zwiedzaliśmy kościoły to jesteście w błędzie. Ponad 6 godzin spędziliśmy w największym parku rozrywki w Polsce – Energylandii. To kilkadziesiąt atrakcji, które znajdują się na obszarze 43 hektarów dla wszystkich, którzy chcą zmierzyć się ze strachem. To miejsce dostarczyło nam maksimum adrenaliny, potężną dawkę radości i zabawy na najwyższych obrotach.
Przejeżdżając wielokrotnie obwodnicą Krakowa profesor Jerzy Pięta zwracał nam uwagę na widoczne na wzgórzu zwanym Srebrną Górą, zanurzone w zieleni lasu, bielejące wieże kościoła. To klasztor kamedułów, jeden z dwóch czynnych w Polsce. Nazwa rejonu miasta, w którym się znajduje – Bielany – pochodzi od charakterystycznych białych habitów mnichów. Poznaliśmy historię tego miejsca, regułę zakonu i mnóstwo ciekawostek dotyczących kamedułów i ich zwyczajów. Okazało się, że jest jeszcze tyle ciekawych miejsc, których nie widzieliśmy w Krakowie. Mamy więc pretekst, żeby znów tutaj wrócić. Mam nadzieję, że to będzie jeden z tych dwunastu dni w roku, gdy kobiety mogą wejść do klasztoru na Bielanach…

Czytaj także:

zobacz więcej wiadomości